środa, 11 lutego 2015

page 41 of 365

...schodząc po schodach przez chwilę poczułam się jak królowa, w długiej szkarłatnej sukni z koronek, kwiatami we włosach... Lekka, piękna i  wartościowa. Oczami wyobraźni widziałam  gotycki zamek z pięknym sklepieniem, żłobieniami, detalami wykutymi w kamieniu. Przez rozety wpadały promienie słońca. [...] 
dobrze marzycielko, a teraz się skup na tym, żeby nie zjeść całej zawartości  XXI- wiecznej lodówki. 


Pora na zmierzenie się z rzeczywistością. Jest 41 dzień tego jakże "pięknego" roku - o ironio! - a ja znajduję się w sytuacji kompletnie beznadziejnej. Mam wrażenie, że to nie jest 41 dzień, a 1. Czuję się jakby ktoś ukradł mi miesiąc mojego nudnego życia. 
Od tygodnia staram się, trzymam dietę.  Dni wcześniejsze to sam mrok. Jeśli chodzi o ćwiczenia to postawiłam na basen, jutro idę znowu. Kupiłam sobie karnet, więc mam motywacje.
Styczeń był dla mnie bardzo złym miesiącem, wręcz okropnym i brutalnym. Chyba nigdy jeszcze nie zaczęłam roku tak beznadziejnie. 
Ważę znowu prawie 60 kg - wstydzę się tego bardzo. Mam wrażenie, że wszyscy to widzą, że bezgłośnie śmieją mi się w twarz.  Co dobija mnie jeszcze bardziej? Jakimś cudem, nie wiem jakim - chyba wszechświat jest przeciwko mnie - odnoszę nieodparte wrażenie, że większość dziewczyn w moim otoczeniu schudła parę kilo, a ja nie! Paradoksalnie, wręcz  w styczniu przytyłam jak świnia. Jestem praktycznie na początku drogi, przez własną głupotę. Nie wiem czy kiedykolwiek osiągnę jakąkolwiek stabilizacje. (Pewnie tak, bo jak tak dalej pójdzie to niedługo będę ważyć 100kg, tyle co mały słoń afrykański; to będzie moja stabilizacja.)
Ostatnio jestem też bardzo samotna. Nigdy nie miałam wielu przyjaciół, raczej ufałam kilku osobom i na tym się kończyło. Resztę traktowałam jako znajomych. Ostatnio mam wrażenie, że nawet moja najbliższa przyjaciółka mnie nie rozumiem. Mówię i tłumaczę, a ona nie rozumie, albo nie chce. 
Powoli oddalam się od ludzi, nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu ten stan " braku akceptacji samej siebie" trwa już za długo. Staję się osobą, o którą nawet w najgorszych snach, nie spodziewałam się, że mogę się stać.
Nie cofnę zmarnowanego czasu, przepłakanych dni i nocy. Jedyne co mi pozostało to walka. Pogodzenie się z etapem życiowym w jakim obecnie się znajduję i dążenie do celu. Mój ideał to 48-50kg; mam 170cm wzrostu. Najbardziej zależy mi na szczupłych nogach. 
Do 1 marca przyjmuje taktykę dokładnego liczenia kalorii w limicie max. 1400-1500 (wiem, że dla niektórych to jest strasznie dużo, nawet jak widzę tą liczbę zapisaną, to mnie lekko przeraża, ale po tym co i ile jadłam ostatnio nie chcę rzucać swojego organizmu na głęboką wodę) + dużo basenu po 2h. W przyszłym tygodniu mam ferie więc skorzystam ze swojego karnetu. Mam nadzieję, że zdrowa, zbilansowana dieta i basen pomogą mi spokojnie bez napadów schudnąć do 54kg, a potem wprowadzę bardziej restrykcyjne zasady. Najważniejsze to nie złamać się psychicznie.
W ferie muszę też chociaż trochę ogarnąć naukę i rysunek, bo ostatnio wszystko zaniedbałam. Po prostu przekreśliłam wszystko. Dawno nie miałam tak złych ocen i zaległości, tyle zbędnych kilogramów na sobie i tak podłego, depresyjnego nastroju. Na nic nie mam ochoty, najchętniej siedziałabym w fotelu i patrzyła się w przestrzeń. 
Muszę się pogodzić z tym, że w życiu są okresy świetne, dobre i niestety te okropne, smutne i przepełnione wietrzykiem depresji. Nie mogę się poddawać tak łatwo. W końcu jedyną barierą i przeszkodą w osiągnięciu celu jestem ja sama. Muszę walczyć. I wam kochane życzę tego samego. 

Bilans -10.02 wtorek-
1) skibka chleba, łyżka koncentratu pomidorowego, pół kabanosa drobiowego + bazylia -173
2) herbata + jabłko -70
3) skibka chleba, plaster sera białego wiedeńskiego, łyżka koncentratu pom., przyprawy-193
4) 3x chleb graham- 240 + sałatka: szpinak, sałata, cebula, czosnek, pomidor, łyżeczka sera wiedeńskiego, łyżeczka oliwy z oliwek, 3x daktyle i przyprawy - 210
+ ciemna bułka - 207; 2x herbata roibos z cytryną
5) kawa z mlekiem, gryz chleba graham, 2 duże marchewki - 160; woda 1,5l
suma
} 1258


Pomimo dużej ilości pieczywa (nawet na śniadanie, a często jem owsiankę z jabłkiem i cynamonem lub serek wiejski) i parcia na pomidory pod każdą postacią ;) 
jestem zadowolona z tego dnia. Bardzo mi smakowała ta sałatka. 

Niedługo idę spać, chociaż powinnam się jeszcze uczyć, ale nie mam siły. Trzymajcie się kochane.  






3 komentarze:

  1. Śliczny bilans. Też chciałam chodzić na basen ale na razie temperatury w okolicach 0 stopni mnie odstraszają.
    Powodzenia jutro. Pamiętaj, ze wszystko zależy od Ciebie <3
    s-k-i-n-n-y-d-r-e-a-m-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bedzie dobrze kochana <3 ! Jej...ty masz 170 cm wzrostu a ja 161 i mamy taka sama wage...Kazdy miewa w swoim zyciu gorsze dni czy okresy ale liczy sie to ze potrafimy powstac i dalej walyczy :D Jesteś silna ! Wierze w Ciebie i mam nadzieje ze wygrasz :*
    Dodaje Bloga do obserwowanych booo mega motywuje !
    Pozdrawiam
    http://w-dazeniu-do-doskonalego-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia jutro i zapraszam też do mnie :)
    Trzymaj się + dodaje do obserwowanych <3

    OdpowiedzUsuń